Dziś z moją Martusią robiliśmy Lazanghe... Ale się ubawiliśmy... No to może od początku, zacząłem robić sos z paczki... po zrobieniu sosu doszedłem do wniosku, że coś za dużo tego sosu... no nic, lejemy na patelnię... O! ścina się, to dobry znak... lejemy resztę... po ok 5 minutach zaczynamy układać rzeczy w teflonowym naczyniu(nie pamiętam jak sie nazywa) układamy i po pierwszej warstwie dochodzimy do wniosku, że to naczynie jest za duże, no to myślimy i przekładamy, najpierw czyścimy makaron a potem zlewamy sos, ubaw po pachy.... ale daliśmy radę i najważniejsze, że smakowało...
POZDRAWIAM i zapraszam do ankiety....
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
3 komentarze:
hej! po pierwsze: spoznione zyczenia urodzinowe! :D sto lat i tak dalej...
kurde, nie jest dobra w skladaniu zyczen!
po drugie: swietne warkoczyki, Marta ma talent! :P
po trzecie: informuj mnie o nowych notkach na gadu bo sie zapomninam (aj czyzbny skleroza?) - pytanie retoryczne! :D
SOAD rzadzi!
wspolne robienie zarcia jest faaaaaaajne :D
i zabawne xD
taa... to był niezły dzień... :)ale mimo że to co wspólnie wypłodziliśmy nie wyglądało zbyt dobrze to wszystkim smakowało :) trzeba tylko zrobić coś z resztą makaronu :P może powtórka z rozrywki? :)
Prześlij komentarz